No i już w 2014. Rok 2013 nie zapisał się chwalebnie w historii RCA. Już co
prawda w grudniu 2012 rozpoczęły się podchody rebeliantów, a marca tamtego roku
wszechobecne panowanie seleka daje się we znać całemu krajowi. Od grudnia
tamtego roku wraz z interwencją wojskową coraz bardziej widoczny staje się rozkład
kraju. Szkoły, szpitale, administracja państwowa, regularne wojsko, policja czy
żandarmeria – nie istnieją. Namiastki władzy w rękach ludzi, których to
wszystko przerasta. Nieład, chaos, nie do końca wiadomo jak opisać dzisiejszą
sytuacje w naszym kraju. Do tego setki tysięcy ludzi (około 950 tyś na 4,5 mln
mieszkańców w RCA), którzy z powodu braku bezpieczeństwa opuścili swoje domy,
swoje wioski i miasta i chronią się uciekając do buszu. Ogólnie panika,
wszędzie. U nas w Bocaranga już około 1 tyś uchodźców.
Gandarmerie nationale - Bocaranga
geôlles vides - Bocaranga - quelle chance
Zakończyliśmy stary rok, jaki był, co przyniósł, co zmienił, co było dobre,
co stało się lepsze. Każdy niech sobie odpowie. U nas 31 grudnia mieliśmy modlitwę dziękczynno-przebłagalną przed Najświętszym Sakramencie. Setki
ludzi z Bocaranga stanęło przed Jezusem z całym bagażem roku 2013. Jest za co
dziękować, ja dziękuje za ludzi, za ich odwagę w wierze, oni dziękują za nas
kapłanów, za nas braci ludu, którzy przy nich jesteśmy. Niesamowita wymiana. Jest
też za co przepraszać, a także prosić. Szczególnie wołanie o „pokój”.
prison - maison d'arrêt - Bocaranga - vide
Rano przed 6-tą mijam ludzi, którzy powracają do swoich domów. Następna noc
w buszu, w strachu i niepokoju, w chłodzie i bez wody. I tak codziennie od
kilku miesięcy. Powrót do domu, by przed 17-tą ponownie do buszu. W naszej
szkole dla katechistów znów mieszka kilkadziesiąt rodzin, około 200 osób.
ancien bâtiment de poste et télécommunication
„przyszedł nowy rok” – czas na zmiany… Kilka dni temu przyszedł do mnie
jeden ślepiec. Przychodzi coraz częściej, bo w mieście teraz trudniej dostać
coś od ludzi do jedzenia. Złożył mi życzenia noworoczne – „przyszedł Nowy Rok,
czas na zmianę twego serca”. Prawda, nie? Czas zmienić swoje serce, przyjąć to
co dzieje się wokół ze spokojem , w pokoju, nie oglądając się za siebie, ale z
nadzieją iść w przyszłość. Życzenia te powtórzyłem 1 stycznia, tak po prostu. Nadzieja
na lepszy przychodzący rok. Jaki będzie – ??? – nikt tego nie wie. My składamy
go pokornie w żłóbku Temu, który może wszystko.
restaurant depuis un an fermé - plutot "ouvert"
Święto Trzech Króli – u nas obchodziliśmy już w niedzielę – było dla
mieszkańców Bocaranga niezwykłym świętem. Około południa doszła wieść o
szczególnej wizycie – tym razem nie Magów – ale anti-balaka. Są już kilkanaście
kilometrów od Bocaranga i zmieżają w naszym kierunku. Na drodze widać luz setki
ludzi z tobołkami na głowach szukających schronienia. Pojechałem 5 km motocylkem
do wioski – pusta. Na barierze kilku żołnierzy (ex Seleka) i Mbororo czekający
na nadchodzących balakowców. Wracam do Bocaranga, mijam uciekających ludzi, z
niektórymi rozmawiam. Oczy szeroko otwarte, niewiele słow – jedny słowem STRACH.
Każdy ma wizję Balaka, słabo uzbrojonych, ale odważnych (głupich?), którzy atakują
Selekowców. Przebieg takiego desperackiego ataku jest zawsze taki sam.
Balakowcy atakują pod osłoną nocy, jak się uda zabijają kilku Selekowców, kilku
ranią, tamci w odwecie zabijają także kilku albo kilkudziesięciu, wielu ranią,
później zbierają siły i tym razem zemszczą się na wioskach z których pochodzili
Balakowcy. Strzelają gdzie tylko się da, zabijają to co się rusza, niszczą, rabują,
palą. No i kto najbardziej na tym cierpi – jak zwykle niewinni.
Dziś rano wybraliśmy się z Cipriano i z jedna odważna kobietą – Ashta
(czyt. Aszta) do wiosek, z których pochodzą anty-balaka. To około 25 km od
Bocaranga. Po drodze pusto, tak swoją drogą nie jest łatwo przyzwyczaić się do
pustych wiosek. Zawsze widywało się piękne i uśmiechnięte, choć nie zawsze szczęśliwe
dzieci. Od jakiegoś czasu nie widać nikogo. Po 20 km spotykamy kolumnę anti-balaka,
uzbrojeni, idą w naszym kierunku. Może stu, może więcej. Zatrzymujemy się,
wychodzimy z samochodu, zaczynamy rozmawiać. Są zdeterminowani, idą w kierunku
Bocaranga. Na ich twarzach nie wypisane „morituri te salutant”, ale są
zdecydowani. Dość już poniewierania i zniewagi na oczach żon i dzieci. Dość już
bycia poniżanym i nic nie znaczącym. Dość bycia wyzyskiwanym i pomiatanym. Proponujemy
spotkanie. Akceptują, mówią, że we wiosce będzie lepiej niż na drodze. Wsiadamy
i jedziemy 3 km, a z nami kilku posłańców, którzy we wiosce oznajmiają tym
schowanym w buszu, że będzie spotkanie. Po 20 minutach uzbrojonych mężczyzn
jest już około 200-tu. Podobno jest ich około tysiąca. Jest też kilka kobiet.
Modlitwa na rozpoczęcie. Wymiana informacji o pozycji Seleka, czy jesteśmy sami…,
już czują się bezpiecznie. Spotkanie trwa ponad 2 godz. W sercach wiele bólu,
wiele zranień, wiele doznanych krzywd. Jest pragnienie życia w spokoju, pracy
na roli, pójścia na rynek. Proste pragnienia, oczywiste, a teraz nieosiągalne. Jak
dobrze być wysłuchanym przez kogoś. Jak dobrze otworzyć swoje serce.Jeśli nie,
to w zamkniętym rodzi się nienawiść. Zemsta to nie wyjście. Ostatnio o sytuacji
w RCA papież Franciszek mówił jako spirali przemocy. Ludzie sami już to czują.
Czy to spotkanie coś zmieni… na razie nie wiadomo. Jedno wiadomo – nie będzie ataku
balakowców na seleka, a w konsekwencji represji w Bocaranga. Deo gratias.
Już po południu, sytuacja opanowana. Za parę dni wybieramy się tam na
spotkanie, spotkanie z tutejszym „colonel”, który ma z nami jechać do tych
wiosek. Negocjacje jak żyć, jak przeżyć… Może czas na zmiany – fini ngu a ga
awe, changé be ti mo!!!
Robert
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz