wtorek, 7 stycznia 2014

Fini Ngu a ga awe, changé be ti mo!!!


No i już w 2014. Rok 2013 nie zapisał się chwalebnie w historii RCA. Już co prawda w grudniu 2012 rozpoczęły się podchody rebeliantów, a marca tamtego roku wszechobecne panowanie seleka daje się we znać całemu krajowi. Od grudnia tamtego roku wraz z interwencją wojskową coraz bardziej widoczny staje się rozkład kraju. Szkoły, szpitale, administracja państwowa, regularne wojsko, policja czy żandarmeria – nie istnieją. Namiastki władzy w rękach ludzi, których to wszystko przerasta. Nieład, chaos, nie do końca wiadomo jak opisać dzisiejszą sytuacje w naszym kraju. Do tego setki tysięcy ludzi (około 950 tyś na 4,5 mln mieszkańców w RCA), którzy z powodu braku bezpieczeństwa opuścili swoje domy, swoje wioski i miasta i chronią się uciekając do buszu. Ogólnie panika, wszędzie. U nas w Bocaranga już około 1 tyś uchodźców.





  Gandarmerie nationale - Bocaranga


geôlles vides - Bocaranga - quelle chance

Zakończyliśmy stary rok, jaki był, co przyniósł, co zmienił, co było dobre, co stało się lepsze. Każdy niech sobie odpowie. U nas 31 grudnia mieliśmy modlitwę dziękczynno-przebłagalną przed Najświętszym Sakramencie. Setki ludzi z Bocaranga stanęło przed Jezusem z całym bagażem roku 2013. Jest za co dziękować, ja dziękuje za ludzi, za ich odwagę w wierze, oni dziękują za nas kapłanów, za nas braci ludu, którzy przy nich jesteśmy. Niesamowita wymiana. Jest też za co przepraszać, a także prosić. Szczególnie wołanie o  „pokój”.


prison - maison d'arrêt - Bocaranga - vide

Rano przed 6-tą mijam ludzi, którzy powracają do swoich domów. Następna noc w buszu, w strachu i niepokoju, w chłodzie i bez wody. I tak codziennie od kilku miesięcy. Powrót do domu, by przed 17-tą ponownie do buszu. W naszej szkole dla katechistów znów mieszka kilkadziesiąt rodzin, około 200 osób.


ancien bâtiment de poste et télécommunication

„przyszedł nowy rok” – czas na zmiany… Kilka dni temu przyszedł do mnie jeden ślepiec. Przychodzi coraz częściej, bo w mieście teraz trudniej dostać coś od ludzi do jedzenia. Złożył mi życzenia noworoczne – „przyszedł Nowy Rok, czas na zmianę twego serca”. Prawda, nie? Czas zmienić swoje serce, przyjąć to co dzieje się wokół ze spokojem , w pokoju, nie oglądając się za siebie, ale z nadzieją iść w przyszłość. Życzenia te powtórzyłem 1 stycznia, tak po prostu. Nadzieja na lepszy przychodzący rok. Jaki będzie – ??? – nikt tego nie wie. My składamy go pokornie w żłóbku Temu, który może wszystko.



restaurant depuis un an fermé - plutot "ouvert"

Święto Trzech Króli – u nas obchodziliśmy już w niedzielę – było dla mieszkańców Bocaranga niezwykłym świętem. Około południa doszła wieść o szczególnej wizycie – tym razem nie Magów – ale anti-balaka. Są już kilkanaście kilometrów od Bocaranga i zmieżają w naszym kierunku. Na drodze widać luz setki ludzi z tobołkami na głowach szukających schronienia. Pojechałem 5 km motocylkem do wioski – pusta. Na barierze kilku żołnierzy (ex Seleka) i Mbororo czekający na nadchodzących balakowców. Wracam do Bocaranga, mijam uciekających ludzi, z niektórymi rozmawiam. Oczy szeroko otwarte, niewiele słow – jedny słowem STRACH. Każdy ma wizję Balaka, słabo uzbrojonych, ale odważnych (głupich?), którzy atakują Selekowców. Przebieg takiego desperackiego ataku jest zawsze taki sam. Balakowcy atakują pod osłoną nocy, jak się uda zabijają kilku Selekowców, kilku ranią, tamci w odwecie zabijają także kilku albo kilkudziesięciu, wielu ranią, później zbierają siły i tym razem zemszczą się na wioskach z których pochodzili Balakowcy. Strzelają gdzie tylko się da, zabijają to co się rusza, niszczą, rabują, palą. No i kto najbardziej na tym cierpi – jak zwykle niewinni.
Dziś rano wybraliśmy się z Cipriano i z jedna odważna kobietą – Ashta (czyt. Aszta) do wiosek, z których pochodzą anty-balaka. To około 25 km od Bocaranga. Po drodze pusto, tak swoją drogą nie jest łatwo przyzwyczaić się do pustych wiosek. Zawsze widywało się piękne i uśmiechnięte, choć nie zawsze szczęśliwe dzieci. Od jakiegoś czasu nie widać nikogo. Po 20 km spotykamy kolumnę anti-balaka, uzbrojeni, idą w naszym kierunku. Może stu, może więcej. Zatrzymujemy się, wychodzimy z samochodu, zaczynamy rozmawiać. Są zdeterminowani, idą w kierunku Bocaranga. Na ich twarzach nie wypisane „morituri te salutant”, ale są zdecydowani. Dość już poniewierania i zniewagi na oczach żon i dzieci. Dość już bycia poniżanym i nic nie znaczącym. Dość bycia wyzyskiwanym i pomiatanym. Proponujemy spotkanie. Akceptują, mówią, że we wiosce będzie lepiej niż na drodze. Wsiadamy i jedziemy 3 km, a z nami kilku posłańców, którzy we wiosce oznajmiają tym schowanym w buszu, że będzie spotkanie. Po 20 minutach uzbrojonych mężczyzn jest już około 200-tu. Podobno jest ich około tysiąca. Jest też kilka kobiet. Modlitwa na rozpoczęcie. Wymiana informacji o pozycji Seleka, czy jesteśmy sami…, już czują się bezpiecznie. Spotkanie trwa ponad 2 godz. W sercach wiele bólu, wiele zranień, wiele doznanych krzywd. Jest pragnienie życia w spokoju, pracy na roli, pójścia na rynek. Proste pragnienia, oczywiste, a teraz nieosiągalne. Jak dobrze być wysłuchanym przez kogoś. Jak dobrze otworzyć swoje serce.Jeśli nie, to w zamkniętym rodzi się nienawiść. Zemsta to nie wyjście. Ostatnio o sytuacji w RCA papież Franciszek mówił jako spirali przemocy. Ludzie sami już to czują. Czy to spotkanie coś zmieni… na razie nie wiadomo. Jedno wiadomo – nie będzie ataku balakowców na seleka, a w konsekwencji represji w Bocaranga. Deo gratias.

Już po południu, sytuacja opanowana. Za parę dni wybieramy się tam na spotkanie, spotkanie z tutejszym „colonel”, który ma z nami jechać do tych wiosek. Negocjacje jak żyć, jak przeżyć… Może czas na zmiany – fini ngu a ga awe, changé be ti mo!!!

Robert

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tyle, tyle lat, ale może coś się zmieni...

Pozdrawiam