czwartek, 27 marca 2014

Jakby lepiej, ale czy na pewno?



Mardi 25 mars
                Poranna Msza św na której siostry szarytki odnawiały swoje śluby. Dzień jak zwykle, cho to jedno z największych świąt dla nas. Trochę ludzi z rana, różne sprawy, katecheza dla dorosłych, później spotkania z organizacjami pozarządowymi – Lekarze bez Granic, duńska organizacja od spraw uchodźców DRC, międzynarodowa organizacja pomocy IRC, później z AntyBalaka, później spotkanie z animatorami Caritas. Próbujemy koordynować nasze prace, nie wchodząc sobie w drogę. Animatorzy Caritasu jadą do wiosek szukać chętnych do sprzedarzy worków z orzeszkami ziemnymi. Poprzedniego roku zbiory orzeszków w naszym regionie nie były za wielkie, więc nie mają łatwo. Mamy projekt zorganizawania zakupu i rozprowadzania orzeszków jako nasiona w tym roku. Potrzeby są wielkie. Jest ponad 300 stowarzyszeń (groupement), dla których będzie potrzebna natychmiastowa pomoc. Niektóre organizacje będą szukały kukurydzy i grochu, my orzeszki. Szczególnie dla tych, którzy stracili domy i zapasy (spalone lub skradzione). Potrzeba ponad 500 worków orzeszków, minimum, zobaczymy czy uda się je znaleźć i kupić. Ludzie po zbiorach będą zwracali to, co otrzymali, a w następnym roku będzie służyło innym.
Po południu przyjechali do nas żołnierze z Misca, kameruńczycy. Czekamy na nich już 2 miesiące. Wreszcie. Nie wiadomo jakie są ich intencje, ale po przyjeździe zaczęli rozbrajać kilku AntyBalaka. Nie spodobało się to niektórym i pod wieczór sytuacja była dość napięta. Nie wiadomo jak sytuacja się rozwinie, czy AntyBalaka da się rozbroić, czy będzie stawiać opór. Do czego to doprowadzi nie wiadomo, miejmy nadzieję, że będzie spokojnie. Kto teraz będzie pilnował miasta i wioski. Colonel AntyBalaka zapewniał już kilka razy, że po przyjeździe Misca, wszyscy pozbędą się broni. Dużo się mówi, za dużo, trzeba przejść do aktów... Dziś jednak dzień niepewności, ludzie nie mają jak na razie za bardzo zaufania do Misca.
Mercredi 26 mars
                Rano sytuacja się normalizuje wraz z przyjazdem Misca. Jest dość napięć, ale mówi się, że już siędogadali. Żołnierze pojechali też zainstalować się w Ngaoundaye. Czemu nie na granicy, tylko 7 km od niej ? Misca miała spotkanie z merem miasta i ludźmi. Wyjaśnili sobie parę spraw. Tym lepiej. Ludzie nadal czują się niepewnie w obecności Misca, którzy zapewniają, że są dla naszej obrony mienia i ludzi. Oby tak było. Tylko, tylko, że jak na razie nie mają żadnego samochodu. Może w tych dniach jakieś dojadą. Jak mogą interweniować, skoro jedynym środkim lokomocji są ich nogi...?
                Do południa rekolekcje dla grupy św. Rita. Już od trzech dni mają rekolekcje, a dziś konkretna nauka wielkopostna. Wieczorem Msza dla dzieci przed chrztami i pierwszą komunią. Dzieci przygotowują się sumiennie, dorośli także. Trochę popadało, temperatura z 36 st spadła wieczorem do 25. Wreszcie można normalnie oddychać, choć ma się wrażenie chłodu, to pewnie przez wilgotność. Czekamy na następny dzień ze swoimi troskami i radościami. Jaki on będzie..., co przyniesie?
Doszły do nas paczki z pomocą humanitarną, jak na razie nie wszystkie, część jest jeszcze w N’djamenie, ale powoli, jakoś one tu dotrą. Dziękuję bardzo za zorganizowanie tej pomocy, za cały wysiłek w przygotowaniu paczek i ich wysłaniu.
Robert

wtorek, 25 marca 2014

... nomadzi czy uchodźcy ...


W piątek po południu przyszedł do nas mer miasta Bocaranga zaniepokojony sytuacją w jednym sektorze. AntyBalaka wysłała do niego list, aby przyjechał i prosili w nim także o naszą obecność. W sobotę rano pojechaliśmy w stronę Bozoum. Podobno w jednej wiosce jest grupa kobiet Mbororo z dziećmi. Siostra Marie Helene, Cipriano, mer, i jego ochrona, jeden sekretarz AntyBalaka z Bocaranga i ja. Do wioski Kake, około 30 km od Bocaranga. Po drodze mijamy ludzi prowadzących stada krów. Nie są to Mbororo, ale ludzie miejscowi. Przed tygodniem był atak na grupę pastarzy AlaNgamba (nomadów z Nigerii, Nigru, Czadu, Sudanu), którzy wypasają swoje bydło także w RCA. Ich stada zostały rozproszone po buszu, mężczyźni, kobiety i ich dzieci także. AntyBalaka przejęła setki sztuk bydła i rozpoczęła się uczta. W każdej wiosce zapach wędzonego i suszonego mięsa. Wszędzie AntyBalaka jako samoobrona wiosek. Mijamy dziesiątki motocykli wiozących także świeże mięso. Dojeżdżamy do Kake, a w wiosce Lekarze bez granic w mobilnej klinice leczą chorych. Pod drzewami siedzi grupa Mbororo, około 30 kobiet z dziećmi, kilku mężczyzn. W sumie 64 osoby. Zmęczni, wygłodniali, chorzy, anemiczni. Robimy spotkanie z AntyBalaka z całego sektoru, jest ich kilkudziesięciu, kobiety i dzieci. Lekarze kończą swoją pracę i wyjeżdżają do Bocaranga. Od kilku tygodni zainstalowali się w naszym mieście i pracują w szpitalu zajmując się przede wszystkim pediatrią. Plony w tym roku są nadmiar obfite, szczególnie malaria ma się nieźle. Rozmawiamy z kobietami i mężczyznami Mbororo o ich sytuacji. Zamieszkiwali oni okolice Carnot (około 300 km na południe stąd), jak wybuchła wojna pieszo przemieszczali się na północ do Czadu. Kilka tygodni temu zostali zaatakowani przez inną grupę etniczną AlaNgamba i cały ich dobytek zaginął (bydło, owce, osły, wszystko comieli przy sobie). Dziś nie mają nic. Resztki ubrania na sobie. Ani pieniędzy, ani jedzenia, ich całe bogactwo poszło... Nomadzi. Dziś włóczędzy, żyjący w strachu, uciekający, aby nikt nie odebrał im ostatniego bogactwa jakim jest życie. Doświadczeni, chyba najbardziej ze wszystkich, wiedzą dziś co to jest cierpienie, prawdziwe. Od kilku tygodni błądzą po buszu idąc na północ. Kilka dni temu AntyBalaka widziała ich w buszu i powoli, niepewnie, doszli do tej właśnie wioski. Mówią, że chcą do Czadu, tam mogą spotkać swoje rodziny. Ich mężowie prawdopodobnie zabici. W każdym bądź razie, ślad po nich zaginął i od kilku tygodni ich żony nic o nich nie wiedzą. Smutne, tragiczne, szkoda, że prawdziwe. Mbororo chcą do Czadu, ale jak. Na drodze niebezpiecznie, a droga daleka, są już wycieńczeni i bez sił. Będziemy szukali jakiejś pomocy. Na razie ludzie z wioski i AntyBalaka mają ich chronić i dać coś do jedzenia. My szukamy jakichś opcji. Telefony na prawo i na lewo, organizacje pozarządowe mówią, że coś zrobią, tylko kiedy. Żołnierze nie mogą za bardzo się zaangażować w ich ewakuację, zobaczymy co da się zrobić, tak odpowiadają. Wracamy do domu. Sobotnie popołudnie, ciepło, ponad 35 st w cieniu.
Po południu przyjechał do nas z wizytą biskup Armando, był w Ndim i Ngaoundaye. To jego pierwsza wizyta w tym roku, wejechał na leczenie kilka miesięcy temu, ale z powodu sytuacji nie mógł wrócić. W niedzielę przyjechało do nas z wizytą 3 Polaków z o. Andrzejem i siostrą Marysią. Przejechali, zjedli obiad i pojechali dalej na północ. Wczoraj wracali, zatrzymując się na chwilę. Zawsze to miło spotkać swoich rodaków. Wczoraj w kierunku uchodźców w Kake pojechał mały konwój eskortowany przez Misca, szkoda, że nie zatrzymali się aby z nami porozmawiać. No cóż, każdy ma swój program. W tych dniach na drodze z Bocaranga do Bozoum pojawiło się jeszcze kilkanaście kobiet Mbororo z dziećmi. W naszej szkole dla katechistów mieszka już jedna kobieta Mbororo z dwójką dzieci. Przyszli pieszo, wcześniej ktoś ich podwiózł motocyklem. Oni chcą do Kamerunu, mają tam rodzinę. Zobaczymy co się uda zrobić. U nas mają mieszkanie i jedzenie. Proste życie koczownicze, od kilku miesięcy uchodźcy, dziś to życie uciekinierów. Uciekają, nie wiedząc dokąd... do lepszego świata. Nomadzi...










Robert

poniedziałek, 17 marca 2014

Bocaranga ... radzimy sobie sami …




            Po wydarzeniach ze stycznia i lutego tego roku życie miasto i życie w nim zaczyna się odradzać. Ludzie powrócili z buszu, zaczęli sprzątać zgliszcze swoich domów, kobiety zajęły się organizowaniem nowego miejsca codziennego rynku. To tam kręci się życie. Nie za wiele jest produktów, które można kupić, ale powoli, powoli. Pod koniec lutego sytuacja u nas ponownie się pogorszyła. Kilkoro uzbrojonych mężczyzn weszło do miasta i zapowiedzieli wszem i wobec, że to oni przejmują kontrolę nad naszym bezpieczeństwem i miastem. Ustanowili swoją bazę przy liceum. Okazało się później, że było ich kilkunastu, dobrze uzbrojonych w AK. AntyBalaka nie byli bardzo zachwyceni ich obecnością. Ludzie w mieście sparaliżowani. Niektórzy już spakowani, uciakali do buszu. W szpitalu popłoch, swoją drogą szpital został okradziony i do dziś możemy zapomnieć o lekach. Lekarz, który wszystko trzymał w ryzach, otrzymał pogróżki od tych, którzy chcieli przejąć władzę w mieście, szukał jak wyjechać, byle daleko od Bocaranga. Znalazła sie okazja i pojechał do Bozoum, a później do Bangui. W mieście znów od czasu do czasu słychać strzały. Organizacja pozarządowa IRC, która rozdawała poszkodowanym ze spalonych domów sprzęty domowe, koce, plandeki na dachy, kilkakrotnie była nachodzona i nagabywana przez niewiadomo kogo, w każdym bądź razie przez uzbrojonych. Oni też wyjechali i to szybko, stawiając warunek, że to ich przedostatni wyjazd przed definitywnym. Sangaris, Misca byli o wszystkim poinformowani, tylko że, no właśnie, czekamy i radzimy sobie sami. Dwa dni później AntyBalaka rozprawiła się z szefem tych, którzy chcieli opanować miasto. Co z nim zrobili, gdzie go zakopali...., tylko oni wiedzą. Pozostali towarzysze rozproszyli się po buszu. Tego dnia przejechały do nas dwa samochody kontyngentu afrykańskiego Misca, chcieli zrobić spotkanie na misji (byli trochę przestraszeni). Mer, AntyBalaka, my z misji spotkaliśmy się w Centre Culturel. Komendant Misca zapewniał o ich zaangażowaniu w budowaniu pokoju i obecności w naszym regionie dla dobra kraju i nas samych. Powiedział niezłą homilię o patriotyzmie. A ludzie wyrażali swoje niezadowolenie, że wojsko o nich zapomniało, w rzeczywistości nikt się nami nie interesuje. Czuć było frustrację, ciągle wzrastającą. Ni stąd ni z owąd po 35 mn spotkania Misca zabrała się i wyjechała. Ciekawe, nieprawdaż. Było widać ich pospiech, ale też pewien niepokój co do ich bezpieczeństwa. W rzeczywistości nie byli mocno uzbrojeni, (samochody Toyota nie są samochodami bojowymi), a na widok kilkuset AntyBalaka mocniej ściskali swoje automaty. Tego dnia AntyBalaka także była podekscytowana sprawą wyeliminowania ich wroga. Wieczorem, będąc w bazie AntyBalaka opowiadali mi, że niektórzy byli gotowi zaatakować Misca, gdyby tylko ta chciała ich rozbroić. To wyjaśniałoby niepewność żołnieży z Misca. Wyjechali i znów zostaliśmy sami, zdani na siebie. Tego dnia słońce prażyło niemiłosiernie, i około 14-tej spadł ochaładzający całą sytuację upragniony deszcz. Padało także w nocy. Po wielkich emocjach tego dnia nastąpiło ich ochłodzenie. I dobrze wszystko sie skończyło. Dalej jesteśmy zdani na siebie i radzimy sobie. Następnego dnia miałem spotkanie z szefem AntyBalaka. Moje postulaty : przede wszystkim, zakaz strzałów w mieście (chcemy na nowo otworzyć szkołę), nikt nie przechadza się z bronią po dzielnicach, niekontrolowani posiadający broń mają stacjonować w bazie, ci, którzy nie są z Bocaranga, niech wracają do swoich wiosek, koniec z napastowaniem i nachodzeniem ludzi, koniec z kradzieżami po domach. Szef daje słowo, że zrobi wszystko co w jego mocy. Jego poplecznicy przytakują. Prosta rozmowa, proste argumenty, prosta logika. Osobiście nie wierzę w jego moc, ale lepiej coś niż wcale. Po kilku godzinach widać jednak zmiany. Uzbrojeni AntyBalaka znikają z ulic, już są mniej widoczni, zgadzają sie też na powrót IRC (organizacja pozarządowa) i oni przyjeżdzają, nie słychać strzałów, ludzie bardziej spokojni i wydaje się, że sytuacja powraca do normy. Czasami zdarzają się agresje ludzi, szczególnie na kobiety, które wyszły za mąż za muzułamnów, ale nie tylko. Wystarczy, że masz telefon, a twoimi przyjaciółmi byli muzułmanie, możesz być potencjalnym kolaborantem. Kilka razy otrzymałem telefon o takich agresjach, jechałem rowerem, dyskutowaliśmy, zawsze było jakieś wyjście. W przekonaniu AntyBalaka, kobiety te informują swoich partnerów o ich pozycji w Bocaranga. Prawda lub fałsz, nikt tego nie może sprawdzić, łatwo jest zabrać telefon pod pretekstem sprawdzania w książce telefonicznej prowadzonych rozmów. A wtedy łatwo o oskarżenie.
            Kilka dni temu pojechaliśmy z Cipriano i siostrą do Garoua-Boulai w Kamerunie na zakupy. Nasi bracia troszczyli się o nas, trochę nam podsyłali coś do jedzenie, ale jak tylko droga stała się przejezdna i w miarę bezpieczna sami wybraliśmy się w podróż. Do Bouar po południu 5,5 godz podróży, około 140 km. Jechaliśmy spokojnie i nie za szybko, bo inaczej i tak się nie dało. Na drodze coraz bardziej popadając w przygnębienie. Jakby więcej wiosek spalonych, domów opuszczonych, mało życia, ludzie chowają się słysząc dźwięk samochodu. Niektóre wioski całkowicie bez ludzi. Czemu nie powracają, czego się obawiają, nikt dokładnie nie wie. Na drodze pytamy się spotykanych ludzi, czemu są jeszcze w buszu, sami nie wiedzą, ciągle strach, niepokój. Do kiedy ? Z Bouar do Kamerunu mamy już drogę asfaltową, nowa, całkiem dobra droga. 150 km i po 2,5 godz jesteśmy na miejscu. Po drodze kilka kontroli samochodu. To Misca i Sangaris. W Kamerunie zakupy, to co najpotrzebniejsze : sól, cukier, mąka, mydło, olej, w południe obiad u sióstr dominikanek na ich misji. Powrót do Bouar, następnego dnia 6 godz drogi, ciepło, w dzień 35 st, na szczęście w nocy 26.
Od początku marca działa nasza szkoła podstawowa i gimnazjum. Dzieci i młodzież z ochotą powróciła do klas. A od dziś w Bocaranga także szkoły państwowe. Już od dawna dopytywali się kiedy szkoła będzie otwarta. Katecheza też funkcjonuje. W parafii mieliśmy kilka spotkań formacyjnych dla różnych grup : legion Maryjny, charyzmatycy, św Rita, młodzież franciszkańska, trzeci zakon, foyers chrétiens, chóry młodzieżowe, skauci i skautki, St Wincenty z Paulo, Justice et Paix, caritas, katechiści i radni z różnych wspólnot, także ministarnci. Jeden wspólny temat : przebaczenie i pojednanie albo chęć zemsty i rewanżu, i restyutucja kradzionych dóbr. Słowo Boże działa i robi swoje cuda. Singila na Nzapa. I tak do dziś. Przychodzi pewne zrozumienie problemu, ocena sytuacji, chęć podjęcia drogi nawrócenia.
Środa Popielcowa – nowy czas, abyśmy mogli go dobrze wykorzystać. U nas kościół pełny : dzieci, młodzież, osoby starsze, każdy pochyla głowę na znak pokuty. Wielki Post (a u nas czas pasji) zaczął się u nas już przed kilkoma miesiącami, teraz wszyscy czekamy już na Zmartwychwatanie. Podczas drogi krzyżowej, ludzi więcej niż zwykle. Chyba każdy w tym roku doświadczył jej na własnej skórze. Refleksje w tym roku na temet 7 grzechów głównych prowadzi fr Nestor.
15 marca spotakanie międzywyznaniowe i dzień modlitwy o pojednanie i pokój w RCA. Sala w Centre Culturel może pomieścić ponad 600 osób, a i tak brakowało miejsca. Pastorzy różnych wspólnot protestanckich głoszą Słowo, jest czas na modlitwę, na śpiew, na uwielbienie. Każdy znajduje coś dla siebie, więcej rozumie, chce więcej i inaczej. Dobry czas. Spotkanie trwa prawie 4 godz. AntyBalaka obecni także ponawiają swoje obietnice strzeżenia miasta i ludzi i ich dobytku. Niewiele pozostało, ale lepsze to niż nic. Po południu mecz piłki nożnej AntyBalaka i ludność z Bocaranga na znak pojednanie i zgodnego współżycia. Wynik na szczęście 0 :0. Bo jak byłoby inaczej, nie wiadomo jak to mogłoby się skończyć. Plan spotkania po francusku, dla wytrwałych...
 















PROGRAMME DE LA GRANDE JOURNEE DE PRIERE POUR LA PAIX ET LA RECONCILIATION
« Que tous soient un, comme toi et moi nous sommes uns..» Jean 17;21

Date : Samedi le 15 Mars 2014
Participants : Toutes les Eglises Locales de Bocaranga
Lieu : Centre Culturel
Thème : La Culture de la Paix
Sécurité : J.E.A des EEF de Bocaranga
AU PROGRAMME :
8h00 : - Arrivé et mise en place des participants
 Animation : Arche de l’Eternelle/ 7è Trompette
8h30mn : Prière d’ouverture par le Pasteur LAOUNDOLMAYE
8h35mn : Mots de bienvenue : M. Apollinaire HENDAL
8h45mn : Chants de présentation : 1/ La voix des Anges
2/ St Sauveur Pétroca
3/ Echo de la Paix
9h00 : prédication sur le thème : « PARDON » par le Pasteur GOUM Marcel (20mn)
9h20mn : Prière après prédication : Pasteur Ancien YAKMON Marc
9h25mn : Chant de repentance : Les 3C Mbilaye
9h30mn : Louange (Chant d’ensemble)
9h40mn : prière après louange, Pasteur Ancien Jean GAROUA
10h00m : Exposé sur le thème : « La vengeance et la culture de la paix » par le Pasteur MOUSSA (30mn)
10h30mn : Prière après exposé : Diacre DJERO Robert
10h35mn : Chants de présentation : 1/ Christ Sauveur
2/ Gbya David
3/ Gospel singer
10h50mn : Rapport sur la précédente offrande (22 Septembre 2013)
10h55mn : Offrande animée par la chorale N.D de la GARDE
11h05mn : Prière après Offrande par le Pasteur WALHINLE Pierre (CEBI Lycée)
11h10mn : Annonce et mots de remerciements par Claude PERAH
11h20mn : Envoie en mission et prière finale : P. Robert le Curé
Après-midi (15h00) : Math de Football : Antibalaka # Civil au terrain Municipal.

Przychodzi czas na zmiany, najpierw w nas, później wokół nas. W poprzednim tygodniu zacząłem jeździć do wiosek, w tym także jadę każdego dnia. Spotkanie z ludźmi, opowiadanie o tym co się stało, coraz więcej uśmiechów na twarzy ludzi, już zaczynamy patrzeć z dystansem na przeszłość. Modlitwa, katecheza, gorący maniok i do domu. Radzimy sobie sami i wierzymy, że jednak nie jesteśmy sami. On jest z nami.
Robert

Tyle, tyle lat, ale może coś się zmieni...

Pozdrawiam